Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy, podania i obrazki historyczne 17 - Emigracja - Rok 1863.djvu/35

Ta strona została uwierzytelniona.

Znacie Morawca, co po Krakowie szuka dla siebie jakiejś roboty, to na Kleparzu, na Pędzichowie, to na Rybakach, pomimo słoty, to na Zwierzyńcu, to wśród Kaźmierza prawi coś ludziom. — Gdy kto narzeka, pociechę temu skrytą powierza. A gdy napotka słabego człeka, co już upada w długiem czekaniu, to znów mu prawi o zmartwychwstaniu.
A za rogatką w niedzielną dobę, gdy się do karczmy zbiegną wieśniacy, opowiadaniem spędza żałobę i pije: do was, bracia Polacy!
Znacie Morawca, starca, górala, znacie żebraka, kominiarczyka, Węgra, Cygana, Włocha, Moskala, co ledwie przyjdzie, natychmiast znika, co dziś jak flisak do Gdańska płynie, jutro jak handlarz do Węgier zmierza, co dziś w Stambule, jutro w Londynie, dziś u wieśniaka, znów u papieża, dziś w głębi Litwy, jutro w Poznaniu, a wszędzie mówi o zmartwychwstaniu“.

W. Pol.

Tak opisuje poeta dzielnych emisarjuszów-wysłańców, którzy mieli lud uświadomić, przygotować do rewolucji, do wypędzenia wroga. Już kilka lat trwa praca i wszystko musi być gotowe. Lud czeka tylko hasła.
Tak sobie wyobrażają w Paryżu wódz Mierosławski i inni. Przeciwnicy ich, niedowiarki, ostrzegają, że na rewolucję za wcześnie, że ludu nie uświadomi nikt w ciągu lat kilku, pod czujnem okiem wroga.
Nie wierzą im zapaleńcy, przezywają arystokracją, tchórzami. Próżno wielki poeta woła:

„Nie jest czynem rzeź dziecinna,
Nie jest czynem wyniszczenie:
Jedna prawda Boska, czynna —
To przez miłość przemienienie!“


Prawie śmieją się z niego.
Jest rok 1846. W Krakowie, wolnej Rzeczypospolitej, która jest niby całem państwem polskiem,