Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy, podania i obrazki historyczne 17 - Emigracja - Rok 1863.djvu/55

Ta strona została uwierzytelniona.

na jednej orzeł biały. Towarzystwo Rolnicze, chłopi, pastorowie protestanccy. Trumny niosą aż na Powązki; kobiety w żałobie i czarnych welonach dźwigają ogromny wieniec cierniowy, za niemi pięć żałobnych karawanów. Dalej rabini żydowscy, publiczność, grupa druciarzy-górali, i ludzie wszystkich stanów.
A dzwony biją we wszystkich Kościołach, nad całem miastem biją dzwony bezustannie; a z nieba słońce świeci pogodne choć blade, powietrze ciepłe, prawdziwie wiosenne. Z okien, z balkonów, stare kobiety i dzieci sypią na przechodzących kwiaty, gałązki zielone. Wszyscy idą z wielką powagą, w milczeniu.
I to wszystko wolno po strzałach do ludu?
A wolno.
W pierwszej chwili książę Gorczakow inaczej był usposobiony: pochwalił Zabołockiego za przywrócenie porządku; lecz bardzo krótko wierzył w swe zwycięstwo.
Gdy wieczorem na zamku zjawił się arcybiskup z hrabią Andrzejem Zamoyskim, staruszek jeszcze chciał stawiać się butnie. Podobno się wyraził, że buntu się nie lęka, bo ma Cytadelę: może kazać ze wszystkich dział bić do Warszawy.
Lecz arcybiskup miał mu odpowiedzieć:
— A ja kazałbym wtedy uderzyć we wszystkie dzwony.
Opamiętał się książę. W Warszawie wszystkiego około pięciu tysięcy załogi, mogłoby źle być z Moskalami, przypomniał sobie rok 1830. On chciał przecież tylko spokoju.
Więc zaczyna żałować, że się tak źle stało: to nie z jego winy. On nie dawał Zabołockiemu rozkazu, ukarze go za samowolę, wymierzy sprawiedliwość.
Ale nie na tem koniec. Późnym już wieczorem przybywa delegacja od całej Warszawy upomnieć się o krzywdę. Należą tu obywatele, kupcy, literaci, bankierzy, duchowieństwo, rzemieślnicy, Żydzi w oso-