Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy, podania i obrazki historyczne 18 - W dolinie łez. Od r. 1863-1901.djvu/47

Ta strona została uwierzytelniona.

Ale trzeba. Czasem można rzecz ukryć przy pomocy ludu, który nauki pragnie; czasem da się strażnik przekupić i milczy; czasem pan ma stosunki z samym naczelnikiem, i strażnik go się boi. Tak czy inaczej — większość dworów uczy.
A gdzie jest szkoła, trzeba poznać się z nauczycielem. Ośmielić go, zbudzić w nim duszę, polskie serce. Mało między nimi złych ludzi, najczęściej tylko ciemni, w moskiewskiej szkole wychowani, nic nie wiedzą, nie rozumieją.
Trzeba z takim pomówić, dać mu trochę książek, jakich dotąd nie czytał, w jakieś święta sprowadzić na zjazd do Warszawy.
Tu po raz pierwszy w życiu znajdzie się wśród ludzi rozumnych i kochających ojczyznę. Usłyszy rzeczy, o których nie wiedział. Przestanie wierzyć, że Rosja jest wszechmocna. Uwierzy zato w zmartwychwstanie Polski i zapragnie walczyć o tę lepsza przyszłość dla swoich własnych dzieci.
Bardzo szybko szła praca z nauczycielem ludowym. Zmieniali się do gruntu, ale musieli zachować pozory, żeby nie stracić miejsca. Miejsce to posterunek, a on jest żołnierzem, niewolno porzucić placówki.
To też on nie wprowadza języka polskiego, ale lud się tego domaga. Dzieci czytają książki poza szkołą, zadają pytania, więc musi odpowiadać i objaśniać.
Przykre są takie drogi, ale w walce niema wyboru. Wobec chytrego wroga nie można być szczerym.
W miastach, w Warszawie kwitnie tajne nauczanie. To odrębna organizacja. Na czele stoi kilka dzielnych kobiet i świetnie sobie radzą.
W ubogiej izbie, nieraz w suterenie, kilkoro dzieci przy składanym stole, nauczycielka. Lekcja idzie z zapałem, w oczach dzieci radość i żywe zajęcie, piszą, liczą, czytają, deklamują, opowiadają zdarzenia z historji, pytają, rozprawiają.