Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy, podania i obrazki historyczne 19 - Resurecturis.djvu/38

Ta strona została uwierzytelniona.

— Wyście święty naród — mówi jakiś Moskal do siostry miłosierdzia — i płacze. Może się odezwało w nim sumienie.
— Dwa razy w życiu było mi dobrze — szepcze inny nieszczęśliwy — w japońskiej niewoli i w polsku szpitalu.
A bitwy coraz bliżej. Huk armat słychać w mieście i codzień pociągi przywożą setki rannych. Z sanitarjuszami jadą ochotnicy, bo służby szpitalnej za mało. Zbierają rannych z pola bitwy, w Warszawie wynoszą z pociągu. To też codzienna, bardzo ciężka praca.
Ale nikt nie narzeka. Z pogodą, spokojem pełnią wszyscy swoją powinność. Wiara sił im dodaje. Wiara mocna, że wybiła godzina wyzwolenia, że ktokolwiek zwycięży, sprawiedliwość zwyciężyć musi.
A prócz tego ufają i ludziom: trochę tym, trochę tamtym, — wszak obie strony dają obietnice, — czyż w ludziach tylko fałsz, tylko przewrotność?
Tego nikt przypuścić nie chce. Spełniają się czasy, bądźmy godni szczęścia, czyńmy, co do nas należy.
Ta szlachetna droga chroni od zwątpienia, które byłoby zabójczą trucizną. A nietrudno o nie, bo Prusak i Moskal jeden mają zamiar: oszukać, wyzyskać. Dlaczego nie korzystać z głupoty Polaka? po wojnie pięść zobaczy i ucichnie.
Legjony polskie okryły się chwałą: tam ich miejsce, gdzie niebezpieczeństwo największe, gdzie najtrudniejsza walka. Bez opieki, bielizny, w najcięższych warunkach, z najlichszą bronią — walczą i nie ustępują, giną, krew leją hojnie, kładą młode życie na ofiarę za winy ojców, za wolność przyszłych pokoleń. Ale to zawsze tylko ochotnicy, to armja pomocnicza, wojska regularnego, polskiego wojska nie stanowią. Wojska polskiego niema w tej okropnej wojnie, gdzie walczą miljony Polaków.
Dlaczego niema?