się przecież muszą. A po ich przejściu nic nie pozostało.
Lecz o kilka mil dalej, na granicy wioski, obcy lud staje przed nimi uzbrojony, w groźnej postawie. Podnoszą w górę drągi, widły i siekiery: nie wpuszczą tu do siebie tych włóczęgów! Nie pozwolą zmarnować swojej pracy! Wracajcie, skąd przyszliście. Po co ciśniecie się do nas?
Po co? — Czy oni chcieli?
Oto miasteczko, stacja kolejowa. Kilku ludzi zbliża się do nich. Czy znów odpędzać będą?
— Bracia — odzywa się jeden po polsku — mamy dla was chleb, zupę, gorące pożywienie.
Więc ktoś pamięta o nich! Wielki Boże!
Zasiadają na bruku, na błotnistej ziemi, w łachmanach, brudni, głodni, wyczerpani, chorzy. Ratunkowy komitet polski rozdaje chleb, herbatę, gotowaną strawę. Cóż to za dobrodziejstwo! Może już koniec męki? Od wiosny idą, a tu jesień blisko, — nocne przymrozki, słoty.
Nie, to nie koniec męki, ale teraz zacznie się inna. Czekają na nich odkryto platformy, wagony towarowe, powiozą ich dalej jak bagaż. Dokąd? Daleko, daleko, rozrzucą ich po całej tej olbrzymiej Rosji, po Syberji, kirgiskich stepach, Turkiestanie — wszędzie, wszędzie ich pełno.
Ostre zimy przebywać będą w norach wygrzebanych w ziemi, w szałasach i lepiankach, bez opału. Żywność? — Niech sobie radzą. — Jak?...
Tubylcy nie chcą sprzedać im żywności, patrzą na nich, jak na zbrodniarzy, na klęskę. Po co przybyli tutaj?
Cóż odpowiedzieć mogą? Po co tu przybyli? Czy oni wiedzą sami? Komu potrzebna ich męka? Czy skazani są na zagładę?
Pożera ich straszna tęsknota do kraju, w dzień i w nocy, starszych i dzieci; nie mogą tu pracować, nie, nie mogą żyć! Serce i umysł wybiega wciąż i bezustannie „do tych pagórków leśnych, do tych
Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy, podania i obrazki historyczne 19 - Resurecturis.djvu/44
Ta strona została uwierzytelniona.