jednym szturmem złamał zacięty opór pohańca, wziął twierdzę, zabrał działa i 66 zdobytych chorągwi odesłał do Warszawy.
Taki okup zabierzesz, Turku, z polskiej ziemi!
Hymn radości rozległ się po całym kraju i jeden niewstrzymany krzyk tryumfu:
Niech żyje król Jan III!
I zaprawdę, nie miała Polska godniejszego dziedzica korony Chrobrego i Wielkiego. Nowy monarcha oddał jej serce gorące i mężne, duszę czystą i szlachetną, ramię niezwyciężone.
Nie na koronację spieszy król nowoobrany prosto z pola elekcji: nie czas na uroczystości, gdy nieprzyjaciel w kraju. Pokonany pod Chocimem Turek, korzystając z bezkrólewia, z nowemi siłami posuwa się dalej. Lwów broni się odważnie i odpiera zuchwałego Nuradyna, ale Trębowla nie ma nadziei ocalenia.
Otoczyło ją morze tureckich namiotów, grad pocisków pada codziennie na zamek, burzy mury niesie zniszczenie i grozę.
Na zamku zgromadzili się przywózdzcy: radzą, co począć?
Garstka ich tylko wobec tej potęgi, — brak już żywności, prochów, żołnierz upada z trudu, nie staje rąk na wałach do odparcia szturmów, powstrzymania tej strasznej nawałnicy.