Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy podania i obrazki historyczne 12 - Sobieski.djvu/39

Ta strona została uwierzytelniona.

— Weź-że waszeć swój znak i tam mi kopję skruszysz, aby oznajmić Turkom o naszem przybyciu.
Za chwilę garstka rycerstwa polskiego — około 200 ludzi — z rozwiniętym sztandarem biegła na obóz turecki. — Turcy ustępowali jej z drogi, nie rozumiejąc nawet, że to zuchwały atak. Dopiero gdy Polacy natarli kopjami, nagle zawiązała się gwałtowna walka. Niby rój podrażniony, rzucili się Turcy, pokrywając chorągiew, która utonęła zupełnie w ich masie, w kłębach kurzawy i dymu.
Król wzniesionym krzyżem błogosławił z dala walczących i szeptał słowa modlitwy. Wtem ujrzano ich znowu: ustępowali w porządku, mimo przeważających sił nieprzyjaciela.
W tym momencie Jan III dał hasło do boju ruszyły wysłane przez niego chorągwie, i rozpoczęła się bitwa ogólna.
W obozie tureckim wzrastało z każdą chwilą zamieszanie. Zaskoczeni znienacka, walczyli bez planu, nie zdając sobie sprawy z położenia i nie znając sił przeciwnika. Rzucali się na oślep z największą pasją i odwagą, lecz w innem miejscu pierzchali sromotnie, Sobieski zaś, obejmując całość walki, posyłał coraz nowe niemieckie i polskie chorągwie, a gdzie uderzył oręż chrześcijański, tam wróg chwiał się i ustępował.
Już kilka godzin trwała tak zacięta walka, gdy w obozie tureckim uderzono w bęben i dobyto ze skarbca największą świętość muzułmańską: wielką chorągiew proroka. Był to straszny znak