z wiadomością, że Akakij Akakijewicz już przyjść nie może, a na pytanie: „dlaczego?“ wyraził się słowami: „Ano bo umarł; cztery dni temu pochowano go“; tym sposobem dowiedziano się w biurze o śmierci Akakija Akakijewicza, a na drugi dzień już na miejscu jego siedział nowy urzędnik, o wiele od niego wyższy i kreślący litery już nie tak stojącem pismem, lecz bardziej pochyłem i skośnem.
Lecz któż mógłby się domyśleć, że to nie wszystko jeszcze o Akakiju Akakijewiczu, że sądzonem mu było stać się głośnym przez kilka dni po śmierci, jakgdyby w nagrodę za życie przez nikogo nie dostrzeżone?
Tak się jednak stało i biedna nasza opowieść zupełnie niespodzianie zakończyć się ma fantastycznie.
Zaczęły nagle chodzić wieści po Petersburgu, że koło mostu Kałinkińskiego i jeszcze dalej pokazuje się upiór, w postaci urzędnika, który szuka jakiegoś skradzionego płaszcza i pod pozorem zagrabionego mu płaszcza, ściąga ze wszystkich, bez względu na rangę i stanowisko, wszelakiego rodzaju płaszcze: na kotach, na bobrach, na wacie, szuby janotkowe, lisie, niedźwiedzie, jednem słowem wszelkie futra i skóry, jakie tylko obmyślili ludzie, aby okryć swą własną.
Jeden z biuralistów na własne oczy widział upiora i natychmiast poznał w nim Akakija Akakijewicza, to jednak napędziło mu tyle strachu, że począł ze wszystkich sił uciekać i z tego powodu nie mógł się dobrze przypatrzeć; widział tylko, jak upiór z daleka pogroził mu palcem. Ze wszystkich stron płynęły bezustanne skargi, że grzbiety, ramiona, nie tylko radców tytularnych, ale nawet radców dworu są narażone na ciągłe przeziębienia wskutek częstego zdzierania z nich płaszczów. W policyi wydano rozporządzenie, by schwytać upiora, za jakąbądź cenę, żywego czy umarłego, i ukarać go dla przykładu w sposób najsurowszy, — co też o mało co cię nie udało. Mianowicie stójkowy jakiegoś tam rewiru w zaułku Kirjszkina chwycił już upiora za kołnierz na miejscu kradzieży w chwili, gdy ten chciał ściągnąć sieraczkowy płaszcz z jakiegoś emerytowanego muzykanta, który wygrywał swojego czasu na flecie. Schwyciwszy upiora za kołnierz, zwabił swym krzykiem dwóch
Strona:Nikołaj Gogol - Obrazki z życia.djvu/103
Ta strona została uwierzytelniona.