dzie do związku z Zofią; Tiepłow pójdzie z kwitkiem, choć już wesele jego zapowiedziane. Tak się roiło biedakowi w wyobraźni; a w rzeczywistości odwieziono go do szpitala waryatów, gdzie głowę zimną wodą zlewano. Kto się wmyśli i wczuje w duszę biednego szaleńca, ten z ściśniętem sercem czytać będzie ostatnie jego odezwanie się do bezlitośnych ludzi, co go dręczą, choć on nic nie zawinił. Może lepiej byłoby, gdyby autor opuścił końcową notatkę o narośli pod nosem beja algierskiego, bo wrażenie stałoby się jednolitszem; ale tak ścisły realista jak Gogol nie chciał pominąć tego rysu waryactwa, rysu wydobywającego się poprzez najsroższe cierpienia.
Akakij Akakijewicz, bohater „Płaszcza“, biuralista również jak i Aksenty Iwanowicz, nie ma zgoła jego ambitnych uroszczeń. Należy do tej kategoryi ludzi, których nazywamy „przybitymi“, „zahukanymi“. Przybiła ich nędza materyalna i słaby rozwój umysłowy. Nie mają ani śmiałości, ani dumy; nie narzekają na los, nie krytykują wyższych, nie czują się zdolnymi do żadnej pracy, wychodzącej poza kres, do którego latami całemi przywykli, stają się maszynami do przepisywania papierów urzędowych. Zahukany, jednostajną, nudną swą robotą niezmęczony, służbisty w najwyższym stopniu, niezaradny, nieumiejący niczem przysporzyć sobie dodatków do swej nader szczupłej pensyjki, może tylko za pomocą nadzwyczajnej oszczędności, ba, głodzenia się, dojść do sprawienia sobie nowego płaszcza, gdy starego nawet pijany partacz nie chciał już dalej naprawiać, bo się rozlatywał na próchno. Radował się tym nabytkiem jak dziecko, ale radość ta trwała krótko, jak błyskawica jeno przerzynając pasmo jego szarego życia. Po uczcie, wydanej przez jednego z wyższych kolegów, uczcie, która go znudziła, gdyż do takiego przepędzania czasu nie przywykł, w drodze powrotnej do domu, rabusie zdarli z niego płaszcz w oczach stójkowego, co się obojętnie temu przypatrywał, myśląc że to żart „przyjacielski“; komisarz policyi, zamiast się zająć szybko odkryciem złodziei, podejrzliwie wypytywał się Akakija, dlaczego tak późno się włóczył; „wysoka figura“ aż nadto dobitnie dała poznać biednemu urzędnikowi swoją dostojność, jak niemniej niewłaściwość jego postępowania. Z przeziębienia i ze strachu zapadł Akakij Akakijewicz w gorączkę i niebawem przeniósł
Strona:Nikołaj Gogol - Obrazki z życia.djvu/24
Ta strona została uwierzytelniona.