Strona:Nikołaj Gogol - Obrazki z życia.djvu/34

Ta strona została uwierzytelniona.

niektórzy biskupi. Trójkątne stoliki po rogach pokoju, czworogranny przed kanapą, nad którą lustro w cieniutkich złocistych ramach, rzniętych w liście, które muchy upstrzyły czarnymi punkcikami; przed kanapą dywan z ptakami, podobnymi do kwiatów i z kwiatkami podobnymi do ptaków... otóż niemal całkowity przystrój niewymyślnego domu, w którym mieszkali moi staruszkowie.
Garderoba była przepełniona młodemi i nie młodemi dziewczętami w pasiastych spodnicach. Pulcherya Iwanówna dawała im niekiedy szyć jakie drobnostki i nakazywała wybierać poziomki... ale one najczęściej biegały tylko do kuchni i spały. Pulcherya Iwanówna uważała za konieczność trzymanie ich w swym domu, i ostro przestrzegała moralności; ale ku nadzwyczajnemu jej ździwieniu, nie upłynęło kilka miesięcy, by która z jej dziewczyn nie stawała się pełniejszą, aniżeli zwykle... Dziwiło ją to tembardziej, że w domu nie było kawalerów, wyjąwszy chyba pokojowego malca, ubranego w siwy półfrak, z bosemi nogami, który jeśli nie jadł, to spał z pewnością! Pulcherya Iwanówna łajała winną i karała srogo, by na przyszłość coś podobnego się nie zdarzyło. Na szybach okien huczało wielkie mnóstwo much, które zagłuszał nizki bas trzmielów, niekiedy przy akompanjamencie dźwięczenia os; ale jak tylko podano świece, cała ta wataha[1] udawała się na nocleg, czarną chmurą okrywając cały sufit.

Atanazy Iwanowicz bardzo mało zajmował się gospodarstwem, chociaż niekiedy jeździł do kosarzów i żeńców, a nawet wcale uważnie przypatrywał się ich pracy... Cały ciężar rządu spoczywał na Pulcheryi Iwanównie. Gospodarstwo jej ograniczało się do ustawicznego odmykania i zamykania rozmaitych śpiżarek, kwaszenia, suszenia i robienia mnóstwa najrozmaitszych konfitur. Dom jej był w zupełności podobny do chemicznego laboratoryum. Pod jabłonią wieczysty żywiono ogień i prawie nigdy nie zdejmowano stamtąd trójnoga z kotłem, albo miednicą, w których smażyły się konfitury, sorbety na miodzie, cukrze i nie pomnę, na czem jeszcze! Pod drugiem drzewem woźnica wieczyście przepędzał przez alembik wódkę — to na persico[2] ją przekształcając, to na pastewną, złocistą, wiśniową; a na zakończenie

  1. „wataha“ = gromada, banda ludzi, zwłaszcza zbierająca się na jakąś wyprawę; tu przenośnie zastosowano ten wyraz do kupy owadów.
  2. „persico“ = brzoskwinia.