odpowiadał Atanazy Iwanowicz, i wnet jawiły się na stole rydze i pierożki.
Na godzinę przed obiadem Atanazy Iwanowicz znowu przetrącał... napiwszy się wódki z starej srebrnej lampki, zajadał ją grzybkami, rozmaitemi rybkami na sucho i t. p.
Siadano do obiadu o dwunastej. Oprócz półmisków i sosyerek, stół okrywały w wielkiej liczbie garnuszki z zaklejonemi wierzchami, by nie wyparowało które z apetycznych arcydzieł smacznej staroświeckiej kuchni. W czasie obiadu zwykle mówiono o rzeczach, które najbliżej ich dotyczyły.
— Zdaje mi się, — zwykle mawiał Atanazy Iwanowicz — jak gdyby ta kasza była nieco przydymioną. A wy nie uważacie tego, Pulcheryo Iwanówno?
— Nie! Atanazy Iwanowiczu. Dodajcie do niej nieco masła, wtedy nie wyda się przydymioną; albo weźcie ot tego sosu z grzybków i podlejcie nim kaszę.
— A no! — odpowiadał Atanazy Iwanowicz, talerz podstawiając. — Sprobujmy, jak się to wyda.
Po obiedzie Atanazy Iwanowicz drzemał godzinkę, poczem Pulcherya Iwanówna przynosiła pokrajanego kawona i mówiła:
— Ot sprobujcie, Atanazy Iwanowiczu, jaki doskonały kawon.
— Nie bardzo mu dowierzajcie, Pulcheryo Iwanówno, że czerwony wewnątrz — odpowiadał Atanazy Iwanowicz, biorąc porządną porcyę — bywa, że i czerwony, a nie smaczny!
Ale kawon znikał w momencie. Następnie Atanazy Iwanowicz zjadał kilka gruszek i szedł z Pulcheryą do ogrodu na przechadzkę.
Wróciwszy do domu, Pulcherya Iwanówna odchodziła do gospodarstwa, a on siadał w ganku od strony podwórza i patrzył, jak śpiżarnia nieustannie odmykała i zamykała swe wnętrze, i dziewki trącając jedna drugą to wnosiły, to wynosiły z niej mnóstwo rozmaitych rzeczy w króbkach[1], rzeszotach, nieckach i w innych naczyniach, służących do przechowywania owoców.
Za kilka chwil posyłał on do Pulcheryi Iwanówny, albo sam szedł z pytaniem:
- ↑ „króbka“ (prowinc.) = drewniane czy łubiane pudełko.