Strona:Nikołaj Gogol - Obrazki z życia.djvu/40

Ta strona została uwierzytelniona.

dnia, w którym przyjechał: obowiązanym był koniecznie przenocować.
— Jakże można o tak późnej porze puszczać się w tak daleką drogę — mawiała Pulcherya Iwanówna. — (Gość najczęściej mieszkał o trzy, albo cztery wiorsty!)
— Naturalnie! — wtórzył jej Atanazy Iwanowicz. — Rzecz ryzykowna: napadną zbójcy, albo inny zły człowiek!...
— Niechaj Bóg strzeże od zbójców! — mówiła Pulcherya Iwanówna — i na co to pod noc wspominać?... Zbójcy nie zbójcy, a noc ciemna... nie godzi się odjeżdżać! A i wasz woźnica... przecież znam waszego woźnicę: on taki delikatny i maleńki... jego każda klacz pobije... a przytem on z pewnością wypił kieliszek jeden i drugi i śpi, jak należy.
I gość musiał pozostać; ale ostatecznie: wieczór spędzony w niziutkim ciepłym pokoju, wesoła, przejmująca i usypiająca zarazem rozmowa, kłębiąca się para z wniesionych potraw, zawsze pożywnych i przyrządzonych mistrzowsko, były mu nagrodą.
Widzę, jak w tej chwili: Atanazy Iwanowicz pochylony siedzi w fotelu z wiecznym swym uśmiechem i słucha gościa z uwagą, nawet z radością. Częstokroć rozmowa dotyczyła polityki. Gość, także bardzo rzadko wyjeżdżający ze wsi, często z miną tajemniczą i nastrojoną poważnie, udzielał gospodarstwu swych domysłów i opowiadał: jak Francuz tajemnie porozumiawszy się z Anglikiem, zgodzili się znów puścić Bonapartego na Rosyę; albo wprost mówił o gotującej się wojnie... Wówczas to Atanazy Iwanowicz zwykł mawiać, udając, że nie patrzy na żonę:
— Ja także myślę iść na wojnę... Dlaczegożbym na wojnę iść nie miał!...
— Już, już zaczyna — przerywała mu Pulcherya Iwanówna. — Nie wierzcie mu — mawiała, zwracając się do gościa. — Gdzie jemu, starcowi iść na wojnę? Jego pierwszy żołnierz zastrzeli! Dalibóg, zastrzeli! ot tak zmierzy się i zastrzeli!
— I cóż — mówił Atanazy Iwanowicz — i ja go zastrzelę!
— Ot słuchajcie tylko, co on rozpowiada — pochwy-