się przypadkiem, dostrzegł w nim znaków życia, poznał, że rana nie była śmiertelną i ku największemu zdziwieniu wszystkich, desperata wyleczono. Podwojono baczność, nawet mu nie dawano noża przy obiedzie, uprzątnięto wszystko, czemkolwiek mógłby się zranić... ale wkrótce znalazł on sposób: rzucił się pod koło jadącego powozu. Powóz rozgniótł mu rękę i nogę; lecz znów go uleczono! W rok później, widziałem go w przepełnionym gośćmi salonie. Siedział przy stole, najswobodniej mówił: petite-ouverte, zakrywszy jedną z trzymanych kart, a za nim stała oparta o poręcz krzesła... młodziutka jego żona, przebierając jego sztonami.
Po pięciu latach, od śmierci Pulcheryi Iwanówny, będąc w tamtych stronach, zajechałem do futoru[1] Atanazezego Iwanowicza, odwiedzić dawnego sąsiada, u którego ongi przyjemnie spędzałem czas, statecznie przeładowując żołądek co lepszymi produktami zawołanej kuchni wiejskiej. Kiedy dojeżdżałem do domku, zdał mi się być dwa razy starszym; chaty wieśniacze całkowicie legły na boki, zapewne jak i ich właściciele; płot i częstokół były zniszczone; widziałem nawet, jak kucharka wyłamywała z niego kołki na rozpał, chociaż zostawało jej tylko parę kroków, by nazbierać chróstu, którego było podostatkiem.
Z żalem zbliżyłem się do ganku; też same gończe psy i legawce, ślepe już, albo z utłuczonemi nogami, zaszczekały, podniósłszy w górę wełniste swe ogony, obwieszone bodiakami[2].
Na spotkanie wyszedł staruszek. Tak, to on! poznałem go, ale o wiele bardziej już się pochylił. Poznał mię także i przywitał znanym swym uśmiechem.
Wszedłem z nim do pokojów. Zda się wszystko w nich jak dawniej; ale w oko wpadł mi panujący tu nieład straszliwy; jakiś dziwny brak czegoś... słowem, przejęło mnie to szczególne uczucie, jakiego doświadczamy, po raz pierwszy wchodząc do mieszkania wdowca, którego dawniej znaliśmy nierozłączonym z swą żoną, towarzyszącą mu przez całe życie. Uczucie to bywa podobne do widoku człowieka bez nogi, którego nie znaliśmy kaleką.
We wszystkiem widać było nieobecność zapobiegliwej Pulcheryi Iwanówny: do obiadu podano nóż bez trzonka;