„ — Prosić! — odpowiedziała Sophie, i rzuciła się ku mnie z pieszczotami. — Ach, Medżi, Medżi! Gdybyś ty wiedziała, kto to? — brunet, kamerjunkier[1], a oczy jakie! czarne, błyszczące jak ogień!...
„Sophie wybiegła do swego pokoju. Za chwilkę wszedł młody kamerjunkier, z czarnemi bokobrodami, zbliżył się do lustra, poprawił włosy i obejrzał pokój. Warknęłam z lekka i usiadłam na swojem miejscu. Wkrótce weszła Sophie, wesołym ukłonem odpłacając jego szurania nogami; a ja sobie tak, niby nie zważając na nic, patrzyłam znowu w okno, przechyliwszy jednak na bok głowę, by posłuchać, o czem będą mówić.
„Ach, ma chère, o jakich-że bagatelach oni rozmawiali! Mówili o tem, jak w tańcu pewna dama zamiast jednej figury, zrobiła jakąś inną. Znowu, że jakiś tam Bobow był bardzo podobny w swoich żabotach[2] do bociana, i omal nie upadł; że jakiejś tam Lidinie wydaje się koniecznie, iż ma błękitne oczy, gdy one tymczasem są zielone, i tym podobne... Gdzież — pomyśliłam sobie — gdyby się porównało kamerjunkra z Trezorem! O nieba! co za różnica! Po pierwsze, kamerjunkier ma twarz szeroką zupełnie gładką, a wkoło bakenbardy, jak gdyby się podwiązał czarną chustką; a Trezor ma mordkę maleńką, a na samem czole białą łysinkę. Kibici Trezora nawet porównywać niepodobna z kamerjunkrowską. A oczy, ruchy, maniery wcale niepodobne. O, jakaż różnica! Ja nie wiem, ma chère, co ona znalazła w tym swoim Tiepłowie. Dlaczego ona tak nim zachwycona?“
Rozumiałbym, że tu coś nie tak jest, jak należy. Nie podobna, by ją mógł tak oczarować ten Tiepłow. Zobaczymy dalej:
„Mnie się zdaje, że jej się podobał ten kamerjunkier, to wkrótce podoba się jej i ten urzędnik, który siaduje w gabinecie papy. Ach, ma chère! gdybyś ty go znała, co za potwór!... Podobniuteńki do żółwia w worku“.
Coby to mógł być za urzędnik?
„Nazywa się także jakoś dziwacznie. On ciągle siedzi i temperuje pióra. Włosy na głowie ma podobne do siana. Papa niekiedy posyła go zamiast służącego...“
Zdaje mi się, że ta podła psina do mnie pije. Gdzież moje włosy podobne do siana?