jęcia nie ma o księżycu. Urządził go ze smolnego powrozu, dodawszy nieco oliwy, i stąd to właśnie na całej kuli ziemskiej taki smród straszliwy, że ciągle trzeba mieć nos zatkany. I dlatego też księżyc jest tak delikatny, że ludzie nie mogą tam mieszkać, a zamieszkują go teraz same nosy. I z tych to właśnie powodów my nie możemy widzieć swoich nosów, bo wszystkie nosy znajdują się na księżycu. Kiedym wyobraził sobie, że ziemia, jako ciało ciężkie, usadowiwszy się na księżyc, może zetrzeć na pyłek wszystkie nasze nosy, taki strach mnie opanował, że przywdziawszy coprędzej skarpetki i papucie, pośpieszyłem na salę rady państwa, by dać policyi rozkaz stosowny ku wstrzymaniu ziemi od zgubnego zamiaru usadowienia się na księżycu. Ogoleni grandzi, których zastałem w sali rady państwa, w dość znacznej liczbie, byli to ludzie nader rozumni, i kiedy powiedziałem: — „Panowie, ocalmy księżyc, bo ziemia chce usadowić się na nim!“ — to wszyscy w tejże chwili rzucili się do wypełnienia monarszej mojej woli, i wielu z nich wdrapywało się na ściany, by dosięgnąć księżyca; ale tu wszedł wielki kanclerz państwa. Ujrzawszy go, wszyscy się rozbiegli. Ja tylko, jako król, sam zostałem. Lecz kanclerz, ku memu zdziwieniu, uderzył mnie pałką i zapędził do mego pokoju. Taką to w Hiszpanii mają wielką władzę zwyczaje narodowe.
Dotąd nie mogę pojąć, co to za kraj ta Hiszpania. Zwyczaje narodowe i dworska etykieta wcale nie zwykła. Nie rozumiem, nie rozumiem, nic zgoła nie rozumiem! Dziś ogolono mi głowę, mimo protestacyi, że nie chcę zostać mnichem. Ale nie potrafię już opowiedzieć, co się ze mną działo wtedy, kiedy poczęli spuszczać mi kroplami zimną wodę na głowę. Tak piekielnego uczucia nigdy jeszcze nie doświadczałem. O mało nie wpadłem w szaleństwo; ledwie mię zdołano utrzymać. Zgoła nie rozumiem znaczenia tego dziwnego obrzędu. Zwyczaj to głupi, bezsensowy! Niezbadaną jest dla mie bezmyślna powolność królów, którzy dotąd nie znieśli tego obrzędu. Wnosząc ze wszelkich okoliczności, wpadam na domysł, czy też