niewielkich mieszkankach swych przyjaciół, by zagrać w wista, popijać ze szklanek herbatę, zagryzając ją kopiejkowemi sucharkami, zaciągając się dymem z długich cybuchów, opowiadając sobie plotki, zasłyszane o wyższych sferach towarzystwa, od myśli o którem nigdy nie może oswobodzić się Rosyanin, lub gdy niema o czem mówić, powtarzając odwieczną anegdotę o komendancie, któremu przyszli powiedzieć, iż odrąbano ogon koniowi przy pomniku zrobionym przez Falkoneta[1]: — słowem wtedy nawet, gdy wszyscy pragną się rozerwać, Akakij Akakijewicz nie oddawał się żadnej rozrywce. Nikt nie mógł powiedzieć, że widział go kiedykolwiek na jakimś wieczorze. Napisawszy się dowoli, kładł się spać, uśmiechając się zawczasu na myśl o dniu jutrzejszym: co tam da Bóg jutro przepisywać! Tak płynęło ciche życie człowieka, który z czterema setkami pensyi potrafił być zadowolonym ze swego losu, i dosiągłby może późnej starości, gdyby nie istniały nieszczęścia na drodze życia nie tylko radców tytularnych, lecz także radców tajnych, dworu, rzeczywistych, tych nawet, co nie udzielają rad nikomu i nie przyjmują ich też od nikogo.
Istnieje w Petersburgu srogi wróg wszystkich otrzymujących 400 rubli rocznej pensyi lub około tego — wrogiem tym nie jest nikt inny jak tylko nasz mróz północny, będący, zresztą, jak mówią, bardzo dla zdrowia pożądanym.
O godzinie dziewiątej z rana, o tym właśnie czasie, gdy ulice zapełniają się dążącymi do biur, zaczyna on rozdawać tak silne i kłujące szczutki wszystkim bez wyjątku nosom, że biedni urzędnicy nie wiedzą istotnie, co z nimi począć. W tym czasie, gdy nawet ludzi zajmujących wyższe stanowiska boli od mrozu głowa i łzy stają im w oczach, biedni radcy tytularni bywają często bezbronni. Całe zbawienie ich polega na tem, aby w skromniutkim płaszczu przebiedz, jak można najprędzej, pięć lub sześć ulic i tyle się natupać następnie nogami w przedsionku, póki tym sposobem nie odtają zamarzłe po drodze zdolności i talenty do działań urzędniczych!
Akakij Akakijewicz zaczął uczuwać od pewnego czasu, iż jakoś zbyt mocno dawało mu się we znaki pieczenie w grzbiecie i plecach, pomimo że starał się prze-
- ↑ „przy pomniku zrobionym przez Falkoneta“ tj. przy pomniku cesarza Piotra Wielkiego w Petersburgu, o którym tak cudny poemacik utworzył Mickiewicz.