przymrużył na niego badawczo swe jedyne oko, a Akakij Akakijewicz przemówił mimowoli:
„Dzień dobry, Piotrowiczu!“
— Witam pana dobrodzieja — odrzekł Piotrowicz i zerknął okiem na ręce Akakija Akakijewicza, pragnąc wymiarkować, co za robotę przyniósł.
— A ja oto do was Piotrowiczu — tego!
Trzeba bowiem wiedzieć, że Akakij Akakijewicz wyrażał się po większej części zapomocą przysłówków, przyimków, wreszcie takich części mowy, co to nie mają zupełnie żadnego znaczenia; gdy zaś sprawa była bardzo zawikłana, miał on nawet zwyczaj zupełnie nie kończyć zaczętego zdania, tak że często zaczynał od słów: „To jest właściwie zupełnie tego...“, potem już nie następowało nic, zapominał bowiem, że nie wypowiedział jeszcze wszystkiego.
— Cóż takiego? — rzekł Piotrowicz i obejrzał wśród tego swem jedynem okiem cały wicemundur, zaczynając od kołnierza: rękawy, guziki, fałdy i pętle, co znał bardzo dobrze, było bowiem dziełem jego własnych rąk! Taki już zwyczaj mają krawcy: pierwsza to ich czynność, jaką wykonywają przy spotkaniu.
— A ja oto tego, Piotrowiczu... płaszcz oto, sukno, właśnie widzicie, wszędzie na innych miejscach jeszcze zupełnie mocne... nieco zakurzone; wygląda więc jak stare, a jest nowem przecież, i właśnie w jednem tylko miejscu trochę tego... na karku i jeszcze oto na jednem ramieniu odrobinę się przetarło, właśnie na tem ramieniu trochę... widzicie? Oto wszystko. I roboty niewiele...
Piotrowicz wziął płaszcz, rozłożył go z początku na stole, długo oglądał, pokiwał głową i sięgnął ręką do okna po okrągłą tabakierkę z portretem jakiegoś generała — nie wiadomo zresztą jakiego, miejsce bowiem, gdzie miała być twarz było przedziurawione palcem a następnie zaklejone czworokątnym skrawkiem papieru. Zażywszy tabaki, Piotrowicz rozpostarł płaszcz i rozejrzał się w nim pod światło, znów pokiwał głową, potem odwrócił go podszewką na wierzch i znów głową kiwał; zdjął ponownie pokrywkę od tabakierki z generałem, co był zalepiony papierem, i natkawszy sobie tabaki do nosa, zamknął tabakierkę, schował ją i odezwał się wreszcie:
Strona:Nikołaj Gogol - Obrazki z życia.djvu/84
Ta strona została uwierzytelniona.