Strona:Nikołaj Gogol - Obrazki z życia.djvu/9

Ta strona została uwierzytelniona.

czajnej wolności i pobłażliwości, przepędziła lata szkolne bez widomych wyników umysłowych, i wyjątkowo tylko zdolniejsi i do pracy duchowej skłonniejsi wyrobili się na jednostki wybitne. Gogol z początku zadowalał się żartami i figlami, zwłaszcza nadawaniem towarzyszom śmiesznych przezwisk, potem zaczął namiętnie rysować, trochę czytać, wreszcie zapalił się do przedstawień scenicznych, sam w nich grywał znakomicie starców i staruszki; przytem wydawał miesięcznik szkolny („Gwiazda“), który przeważnie sam zapełniał. W r. 1826 umiera mu ojciec; poważniejsze myśli zaczynają osiadać w jego głowie; myśl o własnej przyszłości i o losie rodziny skłania go do usilniejszej pracy, mianowicie w dziedzinie historyi i literatury; dawniejsza kostyczność przemienia się na zmysł krytyczny; Gogol wyśmiewa profesora literatury, dla którego największym poetą był Dierżawin, a Puszkin — godnym wzgardy; ostro gani w listach do matki liceum, w którem kończył kurs, prawie żadnej nie nabywszy wiedzy i tp. Przysiedziawszy fałdów, wchłonął niezbędną ilość wiadomości przepisaną dla kończących liceum, zdał ostateczny egzamin, pojechał, tak samo jak lat poprzednich, do rodziny na wieś; doczekał się tu w grudniu 1828 r. najbliższego swego kolegi i przyjaciela, A. Danilewskiego, i z nim razem puścił się do Petersburga.
Stolicę Rosyi wystawiał sobie w tak tęczowych, czarodziejskich barwach, że ażeby nie zepsuć żywego wrażenia, nie chciał wstąpić do leżącej na jego drodze Moskwy. Ale urocze rojenia nie sprawdziły się. Musiał mieszkać licho, odmówić sobie przyjemności wszelkich, nawet bywania w teatrze, chodzić przez całą zimę w letnim płaszczyku; listy polecające (między innemi i od Troszczyńskiego) na nic mu się nie zdały. Chciał wstąpić do teatru, ale jego piękny sposób czytania, wolny od afektacyi, nie podobał się ówczesnym krytykom teatralnym i Gogol musiał dać pokój scenie. Wydrukował sielankę wierszowaną: „Hans Küchelgarten“; krytyka obeszła się z nią surowo i biedny autor musiał palić jej egzemplarze. Niepokój wewnętrzny, żądza poznania świata szerszego, powzięta jeszcze w Nieżynie porwały go nagle za granicę w r. 1829, lecz zaledwie obejrzał Lubekę i Hamburg, taka go opanowała tęsknota, że czemprędzej wrócił do Petersburga, gdzie otrzymał nędzną posadę w zarządzie apanażów. Zauważywszy