cu zatrzymali jacyś dwaj ludzie, myślał jednak, że to byli jego przyjaciele; a zamiast kłócić się napróżno, niech pójdzie lepiej jutro do dozorcy[1] a ten znajdzie już sprawców kradzieży płaszcza.
Akakij Akakijewicz przybiegł do domu w zupełnym nieładzie: włosy, które w niewielkiej ilości pokrywały jeszcze jego skronie i tył czaszki, były zmierzwione całkowicie, bok, piersi i pantalony miał zaśnieżone. Gospodyni jego mieszkania, staruszka, usłyszawszy straszne stukanie do drzwi, szybko wyskoczyła z łóżka i w jednym tylko trzewiku na nodze pobiegła otworzyć drzwi, przysłaniając jedną ręką (jak skromność każe) koszulę na piersiach, lecz otworzywszy drzwi, cofnęła się w tył, spostrzegłszy, w jakim stanie znajduje się Akakij Akakijewicz; a gdy ten opowiedział o całem zdarzeniu, klasnąwszy w dłonie, rzekła, że trzeba iść wprost do komisarza policyi[2], że rewirowy tylko oszuka, będzie obiecywał i kręcił, najlepiej udać się wprost do komisarza, że ona zna go nawet, gdyż Anna, czuchonka[3], która była u niej przedtem kucharką, jest teraz niańką u komisarza, że jego samego często nawet widuje, gdy ten przejeżdża do cerkwi, modli się a jednocześnie patrzy wesoło na wszystkie strony, jednem słowem, że musi być dobry człowiek. Wysłuchawszy tego wszystkiego, Akakij Akakijewicz powlókł się smutny do swego pokoju, a jak noc spędził, pozostawiamy do ocenienia temu, kto choć trochę wejść potrafi w cudze położenie.
Wczesnym rankiem wybrał się do komisarza, lecz powiedziano mu, że ten śpi; przyszedł o dziesiątej godzinie, znów powiedzino, że „śpi“, o jedenastej zawiadomiono, „że niema komisarza w domu“, w porze obiadowej pisarze w przedpokoju w żaden sposób nie chcieli go puścić, chcąc koniecznie dowiedzieć się, co się stało takiego, po co i w jakim interesie przychodzi, tak że w końcu Akakij Akakijewicz pierwszy raz w życiu chciał się postawić i wręcz odrzekł, że pragnie osobiście widzieć się z komisarzem, że oni nie mają prawa nie puszczać go, że przyszedł z biura w sprawie urzędowej, i że zobaczą dopiero, co będzie, gdy się na nich poskarży. Wobec tego pisarze nie śmieli już nic mówić i jeden z nich poszedł poprosić komisarza. Ten przyjął