nie ośmielił się przychodzić, lecz aby wszystko odbywało się w najściślejszej kolei, aby registrator kollegialny zawiadamiał sekretarza gubernialnego, sekretarz gubernialny tytularnego lub kogo należało, i aby dopiero w ten sposób sprawa opierała się aż o niego. Tak to wszystko bowiem w świętej Rosyi zarażone jest manią naśladownictwa i każdy chce małpować zwierzchnika na mniejszą skalę. Opowiadają nawet, że któryś radca tytularny, zostawszy kierownikiem jakiejś niewielkiej kancelaryi, natychmiast zrobił dla siebie oddzielną przegrodę, nazwawszy ją „izbą urzędową“ i przy drzwiach postawił woźnych w czerwonych kołnierzach z galonami, którzy trzymali rękę na klamce od drzwi i otwierali je każdemu wchodzącemu, choć w tej „izbie urzędowej“ z trudem zaledwie postawić można było zwykły stół do pisania. Maniery i zwyczaje wysokiej figury były niewzruszone i uroczyste, lecz nieskomplikowane. Główną zasadą jego metody była karność. „Karność, karność i karność“ — mawiał zwykle, a przy ostatnim wyrazie patrzył bardzo znacząco na tego, do kogo mówił, choć zresztą nie było żadnej przyczyny po temu; dziesięciu urzędników bowiem, składających całą maszyneryę kancelaryi, i bez tego znajdowało się w należytym strachu; dostrzegłszy go zdala, rzucali swą robotę i stając wyciągnięci jak struny, czekali, póki naczelnik nie przejdzie przez pokój. Zwykła rozmowa jego z niższymi od siebie odznaczała się surowością i składała się pospolicie z trzech frazesów: „Jak pan śmiesz? czy pan wiesz, z kim mówisz? czy pan rozumiesz, kto przed panem stoi?“ Zresztą był to w gruncie rzeczy człowiek dobry, miły dla przyjaciół, usłużny, lecz ranga generalska zupełnie przewróciła mu w głowie. Otrzymawszy rangę generała, splątał się, wypadł z ubitej kolei i nie wiedział zgoła, jak się ma zachowywać. Gdy zdarzyło mu się znajdować w towarzystwie równych sobie, był jeszcze człowiekiem jak należy, człowiekiem bardzo porządnym, w wielu wypadkach nawet człowiekiem wcale nie głupim; lecz gdy zdarzyło mu się być w towarzystwie, w którem znajdowali się ludzie choćby o jedną rangę od niego niżsi, wtedy był jakby nieprzytomny; milczał a położenie jego wzbudzało litość tembardziej, że i on sam
Strona:Nikołaj Gogol - Obrazki z życia.djvu/98
Ta strona została uwierzytelniona.