go życia — Starzec stąpa za chórem, z daleka, leniwo — i gdzie rozmijały się drogi, gdzie ją swatki unieść miały do ślubnéj komnaty, stanął i nad zemdlałą znak błogosławieństwa ostatni raz kryśli — potem został sam jeden i ku salom godowym zmierzać zaczyna — stopniami odzyskuje przytomność, wolą duszy prawdę jakby sen zwodliwy rozgania, a rozkazując jéj niebyć, uwierzył może iż niebyło jéj nigdy — Kiedy wchodził między biesiadujących, znów władał sobą i spokojna powaga leżała mu na twarzy.
Pan młody przemawiał do przyjaciół: «Wy, z którymi dni tyle przebyłem w obozach i na łowach, słuchajcie drodzy! wam jeszcze i tę noc poświęcę — ślubuję nie spojrzeć na żonę moją aż wejdzie pierwszy promień świtu — Jak tam na niebie?» Do okna skoczył jeden z towa-