Strona:Noc letnia.djvu/079

Ta strona została uwierzytelniona.

w tej samej chwili trzecia uderzyła na zegarze wojewodów i znowu ocknął się starzec w własnej sypialni, u stóp własnego krzesła.


Dokoła cisną się sługi i giermki z świecznikami — łoskot słyszeli, przybiegli, zastali go leżącym na kamiennej posadzce z skaleczonemi rękoma — On się zrywa i znowu pada wołając: «Ratujcie dziewkę moją — zamordujcie syna brata mego!» — Oni go w pół biorą, dźwigają — «Czy noc jeszcze, czy to dzień już? gdzie jestem?» — i zatoczył się ku szabli opartej na stole dębowym, dobył ją, rękojeść przewinęła mu się w ręku, ostrze spadło na ziemię i wlecze się za nim — grube łzy z powiek mu pociekły — Oni klękają przed nim, proszą o jaśniejsze rozkazy — «Za mną, tylko za