Strona:Norbert Bonczyk - Góra Chełmska.pdf/100

Ta strona została przepisana.

doraźniej wpływający na dzieje Górnego Śląska niż w tamtym poemacie. Niechęć do powtarzania się i trafny instynkt kazały mu uwzględnić tym razem nie tyle lud wiejski, który jest, choć się rozpływa w masie pielgrzymów, ile lud miejski, o którego duszę miała się przede wszystkim stoczyć najbliższa walka. Że lud ten przedstawiają w pierwszym rzędzie parafianie Bonczyka z Bytomia, wynika to nie tylko z pewnego rodzaju egocentryzmu i wygody poety, ponieważ znał ich najlepiej, lecz także z rzeczywistego, ówczesnego znaczenia Bytomia, w którym wychodził i Katolik i Gazeta Górnoszląska ks. Przyniczyńskiego. Walka o polskość miast górnośląskich ani podczas walki kulturnej ani w kilkanaście jeszcze lat później nie wydawała się na pewno wygraną, wszakże o wiele silniej od Bonczyka uświadomiony narodowo o. Euzebiusz Stateczny jeszcze w r. 1896 w Urywkach o Śląsku uważał miasta za groźbę dla narodowości i oświaty polskiej na Górnym Śląsku. Jeżeli stało się inaczej, to zadecydował o tym nowy typ w życiu tych miast, robotnik polski; odmalowani przez Bonczyka mieszczanie, rzemieślnicy głównie, polscy są „ostatnimi“, pokoleniem schodzącym z widowni.
Porywał się Bonczyk na rzecz niemałą, chcąc w poemat epicki wcielić to, co nadawało się raczej do rozważań politycznych lub historiozoficznych, co w poezji mimo epickich momentów prosiło o formę raczej dramatyczną, jeżeli nie miało się skończyć na opisie, zamiast na szerokiej opowieści. Ratując się przed groźbą opisowości podparł poeta akcję legendą Gaszynowską zawierającą raczej pierwiastki tragiczne niż epiczne i dlatego przepoił ją, jak mu się zdawało, romantycznością. Odczuwał pewną niewspółmierność obu głównych wątków i zadawał sobie pytanie, czy wolno je łączyć w jedno, formułując przeciwieństwa doraźnie: romantyka i pielgrzymka, święta Anna i świat, franciszkanin i Romeo. Ostatnie przeciwstawienie mniej udało się Bonczykowi, ale sformułował je tak ze względu na adresata, któremu chciał jakimś znanym pojęciem uzmysłowić istotę przeciwieństwa; gdyby przypuszczał znajomość literatury polskiej u ks. Weltzla, byłby wskazał na Murdeliona Kaczkowskiego albo na Jacka Soplicę i ks. Robaka, czy nawet Gustawa i pustelnika, bo ci