Strona:Norbert Bonczyk - Góra Chełmska.pdf/129

Ta strona została skorygowana.

chowski spotkał ze strony „kilku konfratrów“ taki los, iż gratisowej „przesyłki pocztowej nie przyjęli, a jeden z tamtejszej okolicy odesłał po roku z powrotem nieotwartą, dołączywszy książeczkę o Ćwiczeniach duchownych jako admonitio fraterna!“
Mógł więc Bonczyk powoływać się na przykład ks. Weltzla, który żalił się z powodu pominięcia go w poemacie, gdyby ktoś skarżył się na umieszczenie. Ponadto uspokoić mógł przesadne obawy konfratrów przed odpowiedzialnością za przypisane im zdania prostym stwierdzeniem, że przecież w poemacie przedstawiono odpust, który się nigdy nie odbył i że w pierwszym rzędzie za myśli odpowiada autor. Myśli zaś były tak różnorodne i splątane jak chodniki w labiryncie, że trudno było z nich wybrnąć bez jakiejś nitki Ariadny. Przecież autor ograniczył wzmianki o Polsce i polskości do tego stopnia, że nawet w jednym miejscu zastąpił: polską krew — Słowian krwią, przecież ustami ks. Grelicha odżegnał się od Katolika i Gazety Górnośląskiej, wśród filarów ojczyzny nie wymienił ani jednego Polaka spoza Śląska, a przyznał natomiast miejsce Niemcowi pozaśląskiemu kard. Diepenbrockowi, nie mówiąc nic o tych Ślązakach, z których poczuciem narodowym różnie bywało, a jednak miał powody do obawy, że znowu ktoś mu da admonitionem fraternam w postaci Ćwiczeń duchownych, a nawet nie za erotykę, lecz za politykę zaproponuje posłanie go na Kapellenberg pod Prudnik, do domu księży demerytów na pokutę.

Tendencja poematu

Faktem bowiem było, że w poemacie postąpił Bonczek podobnie jak w życiu „anioł-stróż Śląska“ ks. Ficek, który dla okazania lojalności wobec władzy pruskiej odczytywał jej rozporządzenia z odkrytą głową, ale niemniej sprowadzał z Krakowa polskich zakonników, drukował w Piekarach na lekturę dla ludu dzieła Skargi i Jaroszewicza, ukrywał na plebanii emisariuszów demokracji polskiej tak, że w r. 1846 roztoczyła nad nim czujną opiekę żandarmeria pruska (p. moje Związki duchowe Śląska z Krakowem, str. 33—34). Różnica między Fickiem a Bonczykiem była taka, że Bonczyk do Krakowa nie jeździł, na