Strona:Norbert Bonczyk - Góra Chełmska.pdf/131

Ta strona została przepisana.

okaże się dobrym i ofiarnym pasterzem, czy nie znęci go łatwiejsze rozwiązanie trudności, że byle lud pozostał katolickim, to obojętne jest, czy zbawienie osiągnie drogą polską, czy niemiecką. W tym punkcie rozstawał się Bonczyk mimo wszystko z centrum, chociaż do niego nadal należał, uważając to za korzystne w śląskich warunkach.
Tylko takie zrozumienie przewodniej myśli Góry Chełmskiej wyjaśnia nam, dlaczego się z jej napisaniem i drukiem spieszył i na co potrzebne mu były zdanie ks. Weltzla i ocena w Kurierze Poznańskim. Rzucał bowiem poematem swoim w przełomowym roku 1886 ostrzeżenie duchowieństwu śląskiemu, że walka kulturna się nie skończyła, tylko zmieniła swoją postać na bardziej niebezpieczną, podstępniejszą. Przypominając im chlubne zwycięstwo w pierwszej fazie walki, zapytywał współbraci duchownych, czy chcą na nim poprzestać i stracić zdobyte już owoce przez niedbałość, nieopatrzność i małoduszność. Stawiając im przed oczy groźny rok 1875, w którym:

Aże twarze pobladły, drżą od przerażenia;
Nie boją się dla siebie, znają głos sumienia,
Wiedzą, co mają czynić! (IV 215—217)

wywoływał widmo niedawnej przeszłości, aby ich pouczyć, że jak wtedy r. 1872 poprzedził 1875, tak teraz 1886 jest zapowiedzią cięższych przejść, że tylko głupi i tchórzliwi przypuszczać mogą, iż rząd pruski, protestancki zaprzestanie walki z katolicyzmem, gdy mu się uda zniszczyć jego najsilniejsze przedmurze: polskość. Co więcej, symbolizując w postaci wąsala krnąbrnej twarzy aparat administracyjny Prus, wykazywał, że z katolicyzmem walczyć będzie racjonalizm już nie protestancki, lecz materialistyczny.
Po to więc Bonczyk przypominał duchowieństwu „młodość górną i chmurną“, po to „strzelał grzmiącymi słowy do serc współbraci“, aby górnie przeżyli nie jedną tylko niegdyś chwilę, ale całe już życie, po to wreszcie obok imion zmarłych wodzów i towarzyszy wymieniał ich wszystkich imiennie: I ty byłeś tam wtedy z nami, nie odłączaj się i nie wypieraj się teraz! Wtedy zrozumiały staje się Bonczyka pośpiech, poświęcenie nie tylko artystycznej strony, ale także niejednej cennej rzeczy z pierwotnego pomysłu, gdyż czas naglił i nie wolno było spóźnić się z we-