Strona:Norbert Bonczyk - Góra Chełmska.pdf/133

Ta strona została przepisana.

na Śląsku, II, str. 36—37) uzupełnia i prostuje wiadomość ks. Kudery o tyle, że wymieniając imiennie Napieralskiego, mówi o kilku osobach, którym Bonczyk o poemacie tym wspominał, ale że „nikt ani tytułu się nie dowiedział, ani rękopisu nie zobaczył“, że „najprawdopodobniej ks. Bonczyk… ten niewykończony utwór wobec zbliżającej się śmierci kazał spalić. Zdaje mi się, że źródłem wiadomości dla obu autorów był Napieralski, ale nie przypuszczam, żeby Bonczyk mimo całej skrytości swej natury ograniczył się wobec Napieralskiego tylko do ogólników o tle i wartości poematu; mógł tytułu nie wymieniać, bo się jeszcze nie zdecydował nań, ale żeby gołosłownie się chwalił, iż to będzie literacko najlepszy jego poemat, nie mówiąc nic nikomu o jego treści, nie odczytując z niego żadnego urywku, to wydaje mi się wobec przykładów z Weltzlem i Chłapowskim wręcz niemożliwe. Jeżeli zaś Napieralski znał choćby w zarysie treść poematu, to nasuwa się przypuszczenie, które jednak trudno przemilczeć, że redaktor Katolika z pomysłu tego skorzystał w powieści pt. Hrabia Damian, Bytom 1901. Korzystał z niego pełną dłonią tak samo, jak bez skrupułów przepisywał całe strony, z podaniem źródła lub bez tego, z Rzewuskiego, Bodzantowicza i innych. Mógłby wszakże ktoś zarzucić, że Napieralski przejął swój pomysł z Góry Chełmskiej i przełożył go w epokę konfederacji barskiej za wzorem już utartym przez Miarkę w Petroneli, a więc zbędne jest uciekanie się do trzeciego poematu Bonczyka, żeby odnaleźć główne źródło Hrabiego Damiana. Jest to oczywiście także możliwe, choć mniej prawdopodobne, gdyż są tam szczegóły zupełnie nowe, zgodne z zasadniczymi liniami fabuły i gdyby miały pochodzić od Napieralskiego, musielibyśmy przypisać mu za wiele zdolności kombinacyjnych w zakresie literackim, których nigdy poza tym nie okazał. Natomiast w razie przyjęcia takiego przypuszczenia, jakie wysunąłem poprzednio, otrzymamy logiczny łańcuch wniosków.
Bonczyk, pisząc pospiesznie w czerwcu i lipcu 1885 oraz w lutym 1886 r. Górę Chełmską, zmuszony był ograniczyć, a nawet częściowo zdruzgotać pomysł opowieści o ostatnim Gaszynie, który najtragiczniejsze wypadki życia przeżył w Polsce. Tak ze względu na ustalony przedmiot