Strona:Norbert Bonczyk - Góra Chełmska.pdf/179

Ta strona została przepisana.

Gdziekolwiek podle drógi krzyże, lub obrazy,
Klękają procesyje, bijąc pierś trzy razy,
Powtarzają: „O któryś cierpiał za nas rany…“

360 
W wszystkim stary obyczaj bywał zachowany.

Lecz u stóp przykrej góry, gdzie Upadek Trzeci[1],
Coraz ciszej śpiewają, a płaczą jak dzieci:
„O ty góro wysoka, o smutna Golgoto,
Zbawicielu, obciążon mych grzechów sromotą!

365 
Już — nareszcie — stanęli — przy sławnym kościele,

Tam jak niegdyś Syn Boży, na ziemię się ściele
Cała rzesza i płaczą. Tu, jak zwykle bywa,
Spińczyk śpiewak do swych się ludzi tak odzywa:

„Moi złoci ludkowie, otóż tu płaczemy,

370 
Bo, czy jeszcze do naszych powrócim, nie wiemy.

Tam, daleko za nami nasz Bytom; przed nami
Święta Anna, a może gniewnymi oczami
Patrzy na nas, nas grzesznych! Aby ją przeprosić,
Nie dość ziemię nieczułą czczymi łzami rosić,

375 
Tu przebaczyć musimy tym, co nas skrzywdzili.

Byście mi się ku górze z gniewem nie puścili!
Kto więc nie chce się zgodzić, niech wraca do domu!“
(Tu grożąc, gesty czynił, jakoby dla sromu.)
„I ja was obraziłem, jak to w drodze“ — prosi

380 
Płaczliwie śpiewak Spinczyk i ręce podnosi —

„Przebaczcież mi!“ Tu lud w płacz! Sąsiedzi się schodzą
Szczerą dawając rękę, wszyscy współ się godzą.

„Teraz pójdźmy na górę! Zatrąbcie intradę!“
Jak jenerał w komendzie wydobywa szpadę,

385 
Czego słowem nie może, rozkazując znakiem,

Tak on trąbą panował nad swoim orszakiem.

  1. w. 361. Upadek Trzeci — por. obj. I 119.