Gdziekolwiek podle drógi krzyże, lub obrazy,
Klękają procesyje, bijąc pierś trzy razy,
Powtarzają: „O któryś cierpiał za nas rany…“
Lecz u stóp przykrej góry, gdzie Upadek Trzeci[1],
Coraz ciszej śpiewają, a płaczą jak dzieci:
„O ty góro wysoka, o smutna Golgoto,
Zbawicielu, obciążon mych grzechów sromotą!
Tam jak niegdyś Syn Boży, na ziemię się ściele
Cała rzesza i płaczą. Tu, jak zwykle bywa,
Spińczyk śpiewak do swych się ludzi tak odzywa:
„Moi złoci ludkowie, otóż tu płaczemy,
Tam, daleko za nami nasz Bytom; przed nami
Święta Anna, a może gniewnymi oczami
Patrzy na nas, nas grzesznych! Aby ją przeprosić,
Nie dość ziemię nieczułą czczymi łzami rosić,
Byście mi się ku górze z gniewem nie puścili!
Kto więc nie chce się zgodzić, niech wraca do domu!“
(Tu grożąc, gesty czynił, jakoby dla sromu.)
„I ja was obraziłem, jak to w drodze“ — prosi
„Przebaczcież mi!“ Tu lud w płacz! Sąsiedzi się schodzą
Szczerą dawając rękę, wszyscy współ się godzą.
„Teraz pójdźmy na górę! Zatrąbcie intradę!“
Jak jenerał w komendzie wydobywa szpadę,
Tak on trąbą panował nad swoim orszakiem.
- ↑ w. 361. Upadek Trzeci — por. obj. I 119.