Strona:Norbert Bonczyk - Góra Chełmska.pdf/43

Ta strona została przepisana.
Legenda o ostatnich Gaszynach

Jeżeli o dawnych Gaszynach mówi Bonczyk na ogół zgodnie z historią, to przy najbliższych sobie, ostatnich posługuje się zmyśleniem, legendą może przez siebie wytworzoną, może z ludowych gawęd przejętą lub z półsłówek pustelnika Biasa wysnutą. „Coć tym ostatnim Gaszynom przeznaczenie zagrało żałośnie“, można by sparafrazować VI 80. Od początku XIX w. rozpadał się ich rodzinny majorat na coraz marniejsze okruchy: wspomniany już Amand Leopold odstąpił najbliższą Górze Chełmskiej siedzibę rodową Żyrowę bratu Ferdynandowi, którego dziwactwa i wybryki miały „szczytne plemię Gaszynów“ przyćmić w pamięci współczesnych. Ferdynand pozbył się w r. 1852 Żyrowy, którą zresztą zamierzał sprzedać już jego ojciec, w ręce Nostitzów i Hatzfeld-Schönsteinów, którzy ją z kolei sprzedali Goedeckom, a ci w 1868 r. Edwardowi Guradzemu. Ferdynand Gaszyna przeciął także ostatnie nici łączące go ze Śląskiem, odstępując bratu za odszkodowaniem praw do Kietrza i wywędrował do Austrii. Dopiero przed śmiercią wrócił na Śląsk i umarł w Rochus pod Nysą 21 stycznia 1894 r., a zwłoki jego, marnotrawnego syna, ostatniego rzeczywistego Gaszyny przytulił rodzinny grobowiec w kościele św. Krzyża na Górze Chełmskiej. Brat jego Amand i syn tegoż Mikołaj, ostatni Gaszyna w linii zstępnej, spoczęli w nowym grobowcu rodzinnym przy kościele makowskim. Prześladował ich zły los, bo nie tylko że majątkowo zubożeli, posiadając tylko Kietrz, Polski Krawarz i Maków, lecz także raz po raz spadały nieszczęścia, zaznaczane wznoszeniem pamiątkowych krzyżów, skoro nie stało już majątku na kaplice. Raz spłoszyły się konie i o mało nie pozbawiły życia Franciszki Gaszynowej blisko wzgórza między Krawarzem a Tłustomostem, co upamiętniono wystawieniem 3 pięknych wysokich krzyżów w tym miejscu, to znowu ta sama hr. Franciszka wzniosła 22 sierpnia 1877 r. w dniu urodzin syna wspaniały krzyż na krawarskim cmentarzu jako bolesną pamiątkę jego zgonu w Wiedniu 1 marca 1877. Nie dożył ów Mikołaj (ur. 1852) nawet 25 lat, a śmierć jego przypomniała Gaszynów Śląskowi i pobudziła z jednej strony ks. Weltzla do napisania wspomnianej już rozpra-