Strona:Norbert Bonczyk - Góra Chełmska.pdf/61

Ta strona została przepisana.

mówi ustami ks. Grelicha o „kaznodziejach nagórnych“, z których znowu mdło wychodzi — nie wiadomo, dlaczego — autor pieśni nabożnych Lisowski („Ignacy, szlachcic de Liszawski“ II 212), podczas gdy „Nicko Kuba, przez lat czternaście Góry oczywista chluba“ (II 233—234) zyskał nadmierną pochwałę, choć udaremnił wcześniejsze przybycie zakonników na Górę Chełmską.

Franciszkanie westfalscy

Nie przepomina Bonczyk i krótkotrwałej gościny Alkantarynów w 1852 r., o której prowincjał franciszkański o. Grzegorz Janknecht z niewielkim pisał uznaniem (Reisch, l. c. str. 356), zachował zaś najczulsze słowa dla franciszkanów westfalskich, którzy po dłuższych rokowaniach z biskupem Henrykiem Försterem objęli wreszcie klasztor św. Anny w sierpniu 1859 r., ale radość z ich przybycia zamącił nieco fakt, że o. Ambroży Dreimiller, początkowo przełożony, a od 1861 — 1864 gwardian konwentu, nie umiał po polsku. Bonczyk dał wyraz ubolewaniu nad tym w II 241 — 242. Za o. Ambrożym przybyli dalsi księża zakonni: o. Teobald Wentzki, rodowity wrocławianin, o. Wiktor Albers i wreszcie, śdy otwarto nowicjat w 1860 r., pomnożyli liczbę zakonników dwaj księża świeccy, mówiący po polsku: Józef Kleinwächter, subregens alumnatu we Wrocławiu, w zakonie o. Atanazy i Edward Schneider, wikary z Piekar, w zakonie o. Władysław, znany później szeroko na Śląsku, gdy przebywając w Ziemi św., rozsyłał stamtąd Ślązakom wszelkiego rodzaju relikwie i pamiątki. Gdy 10 maja 1864 r. o. Ambroży został przeniesiony do Westfalii, objął rządy w klasztorze jako gwardian o. Atanazy i sprawował je aż do 21 lipca 1872 r., wikarym zaś naznaczono o. Teobalda. To ośmioletnie gwardiaństwo o. Atanazego utkwiło w pamięci Bonczyka i uwieczniło się w poemacie, jakkolwiek od r. 1872 aż do wygnania franciszkanów w 1875 r. gwardianem był już o. Osmund Laumann. Na tę pamięć gwardiaństwa o. Atanazego wpłynęły zapewne i osobiste jego zalety, ale niemniej i ta okoliczność, że powróciwszy w r. 1881, znowu był przełożonym urzędowo nieuznanego konwentu, a Bonczyk nie czynił różnicy w subtelnym stopniowaniu tytułu władzy, po prostu był to