Strona:Norbert Bonczyk - Góra Chełmska.pdf/66

Ta strona została przepisana.

Dronia, to wypadałoby nam dodać do 7 poprzednich jeszcze 38 dalszych osób. To zaś, gdyby nawet stali, jak chce Bonczyk („Goście więc zamiast siadać jakby za rozkazem stanęli“ II 105—106), spowodowałoby tłok, którego nie było, skoro Grelich „wolnym krokiem izbę mierząc, słuchał” (II 245) i skoro w tym właśnie niezbyt obszernym pokoju gospodyni nakryła stół do kawy. Na to, że u ks. Grelicha nie było zbyt wielu gości, wskazuje pośrednio fakt, że w rozmowie nie zabiera głosu ani Lubecki, ani Stabik ani Engel ani Michalski, fakt niewytłumaczalny, gdyby byli na farze. Poza tym jest to niedziela, w którą nie wszyscy mogli przyjechać i większość zapewne przybyła w poniedziałek. W świetle tych rozważań maleje znaczenie ks. Grelicha wśród postaci, występujących w Górze Chełmskiej i nie należy do jego wypowiedzeń przywiązywać tej wagi jak do słów o. Atanazego. Za gościnę u niego wypłacił mu się Bonczyk szczodrze, kładąc mu w usta objaśnienie obrazów „ojczyzny filarów“, obdarzając go biblioteką „pismy polskich geniuszów do spodu zapchaną“ i wypełniając jego opowiadaniami znaczną część pieśni drugiej. Charakterystyczną rzeczą jest, że żaden z wymienionych imiennie gości ks. Grelicha na równi z nim i Riemlem nie występuje już w dalszych pieśniach.

Wybitniejsi kaznodzieje

Jeżeli o tym stępie ks. Grelicha można by mówić jako o pewnego rodzaju aristei, to z mniejszą już słusznością dałoby się tak nazwać obszerniejsze wzmianki o innych księżach śląskich, niezbyt zresztą liczne. Najprędzej jeszcze zasługuje na to miano ustęp V 405—450 poświęcony Antoniemu Stabikowi, który już poprzednio w obrazach „ojczyzny filarów“ (11 288—292) zdobył sobie bodaj najobszerniejszą i najserdeczniejszą ze wszystkich ocenę, z którą w zawody mogłaby iść tylko wzmianka o ks. Janie Studzińskim i ks. Wątróbce, bo już niklejsze są charaktery styki Juliusza Ligonia i Karola Miarki. Niewątpliwie ks. Stabik jako nestor duchowieństwa śląskiego, częsty bywalec i przyjaciel klasztoru św. Anny, musiał w poemacie otrzymać poczesne miejsce, jako zaś bliski sąsiad Bytomia, bo od lat siedzący na probostwie w Michałkowicach, był dobrze znany Bonczykowi. Charakterystyka jego jest