Strona:Norbert Bonczyk - Góra Chełmska.pdf/72

Ta strona została przepisana.

cie wrocławskim, do którego należał Bonczyk w r. 1858. Mogło więc nurtować w Bonczyku nieco złośliwe uczucie: Nie chcecie na Śląsku Polaków? Dobrze, macie więc Słowian, panów pół świata! Czy jesteście zadowoleni? Ale i on sam odczuwał z powodu przynależności do „panów pół świata“ coś w rodzaju dumy i wahał się, czy lepiej poprzestać na „plemieniu Piastów i Jagiełłów“, czy przeskakując przez nie, zaliczać się do Słowian i wsłuchiwać się w „głosy jedzine“, płynące z owego „pół świata“, a następnie w rozliczne narzecza jednego znaku, w ową „mnogość w jedności, w języki ziemi, dar boskiej mądrości“. Na ogół jednak wystarczało mu, że „co powiat — to narzecze“ na Górnym Śląsku.

Bytomianie

Lud więc górnośląski maluje w Górze Chełmskiej, a najwyraziściej swoich parafian z Bytomia. Nie obeszło się bez powtarzania rzeczy znanych z napisanego niedawno Starego Kościoła Miechowskiego, choć starał się tego unikać kosztem obfitości szczegółów. Malowidło ludu idzie w kierunku zbiorowości, uogólniania, rzadko zaś indywidualizuje, wyszczególnia. Metodę tę zastosował do malowidła duchowieństwa śląskiego i ojczyzny filarów, ale tam nawyliczał choćby tylko po nazwisku kilkudziesięciu księży; tych wyliczeń brak w obrazie ludu, bo nawet z kapeli bytomskiej prócz Spinczyka tylko 3 muzykantów (Klik, Strzewiczek i Krotofil) dostąpiło zaszczytu imiennego nazwania. Z Bytomia również pochodzą inni po nazwisku zaznaczeni w poemacie przedstawiciele ludu: sławny Pitas i Musialik, uczestnicy astronomiczno-popularnej rozprawy w III 17—80, śmieszka Gębalina (III 28), Ziob doświadczony (III 261) i niedoszły kandydat na tamten świat Błażej Śniadek (IV 255—279). Oni też wprowadzają do poematu żywioł humorystyczny, z lekka rubaszny. „Żartów dosadnych“, których w nim dopatrywał się Piotr Chmielowski (Zarys najnowszej literatury polskiej, IV wyd., Kraków-Petersburg 1898, str. 123), trudno się tu doszukać. Nie uniknęła też zabarwienia żartobliwego postać ulubieńca Bonczykowego z ludu, Franciszka Spinczyka, o którym najwięcej i na ogół serdecznie mówi w poemacie.