Strona:Norbert Bonczyk - Góra Chełmska.pdf/80

Ta strona została przepisana.
Przyroda w poemacie

Opowieść o Górze Chełmskiej obejmowała szerszy widnokrąg niż o Starym Kościele Miechowskim, odczuwał więc poeta potrzebę umieszczenia w niej krajobrazu całego Śląska, zwłaszcza że nie było go w znanej mu Pieśni o ziemi naszej Wincentego Pola. Ale do tego jakoś nie przyszło, luźne tylko szczegóły pojawiły się tu i ówdzie. Chuda, niezbyt żyzna gleba Śląska dwukrotnie została zaznaczona w poemacie w związku z pracowitym ludem, ale obraz ogólny ograniczył się do nazwania kraju „szczęsną ziemią kościołów, kopalń i kominów“, siół chędogimi, miast zaludnionymi i drogami jakby wstęgą z sobą połączonymi, do wzmianki o plonach skarbów śląskich słanych po rzekach i morzach do chat, miast, na trony. Więcej umie muza ks. Norberta powiedzieć o ludzie śląskim.
Sama Góra Chełmska lepiej się rysuje w ustępach jej poświęconych. Wydaje się poecie jakimś odłamem Gór Olbrzymich, oderwanym od podstawy w czasie potopu, lub dziełem uwięzionego we wnętrzu ziemi ognia przedwiecznego, który jej bazalty wysadził pod obłoki. Dalsze wieki odziały ją płaszczem piaszczystym. Istnienie jej w tym miejscu jest koniecznością i gdyby jej nie stworzyła przyroda, powstałaby usypana „z kurzu rąk pracowitych, sklejona łzą pokuty“ (I 19—22). Te łzy pokuty sklejają też górę świętą, co zewnątrz gliną, a wewnątrz kamieniem (V 523, 529). Szczyt Góry Chełmskiej wieńczy kaplica wśród zielonego sadu, a z tego punktu roztacza się widok na wsi, miasteczka, miasta i „śrebrzystą wstęgę Odry“, nad którą unosi się „druga wstęga mglista“.
Przed wiekami góra była porosła sosnowymi borami, których wyręby zarastały prędko „zrębiną, pysznymi świerkami, rozłożystą sosną, niezgodnymi ostrężynami, szukającymi kolczystą łodygą zdobyczy i siwym mchem brodatym, który jak żyd panował nad bezbronnym światem“. Dziś wszakże zbocza góry pokryły zagrody, zagródki, miedze i grządki, a tylko od strony Leśnicy ku południowi obsiadły gęste laski śliw najlepszych, bo góra barami swymi chroni „te leśnickie knieje“ przed północnymi zawiejami. Gorzej wygląda góra z innych stron, „ręka ludzka