Strona:Nowe baśnie z 1001 nocy.djvu/111

Ta strona została uwierzytelniona.

Wszedł na podwórze pałacu, nikt słowem jednem nie bronił mu wstępu.
Wstąpił na schody i na pierwszem piętrze ujrzał siedzące trzy podobniutkie do siebie siostry, które przywitały go uprzejmie i zapytały o powód przybycia.
Azem opowiedział o całym przebiegu poznania alchemika, o jego podstępie i rzuceniu go na pastwę śmierci, poczem prosił o opiekę i ratunek.
Siostry nie zdziwiły się temu, co usłyszały. Znały alchemika i całą historję Azema już dawno. Żyły one jak duchy, przenikające wszędzie i widzące każdego, a alchemika znały jako zły i nikczemny twór, którym brzydziły się i których on bał się bardzo.
Nakarmiono biednego Azema, ubrano w czyste i całe szaty, te bowiem, które miał z domu, wisiały na nim w strzępach, poczem powiedziano mu, że może tu pozostać, dokąd zechce, z nadmienieniem jednak, żeby, o ile chce tu być szczęśliwym, nie zaglądał do okna będącego na najwyższem piętrze pałacu.
Azem był przez czas jakiś posłuszny. Gdy jednak ciekawość, coby tam być mog-