a stamtąd na wyspę Waak, z nazwy mu zupełnie nieznaną.
Pożegnawszy się z matką wyjechał w strony teraz mu doskonale znajome, ufając, że zacne siostry zajmą się jego dolą i do żony go doprowadzą.
Ale opiekunki jego co do tej wyprawy były zupełnie bezsilne.
Wyspa Waak była gdzieś w obłokach i to tak daleko, że trzeba było tysiące lat tam dążyć — nie marzyć więc Azemowi o wyszukaniu żony. Raczej niech wraca.
Ale Azem nie chciał wracać bez żony.
Dotąd błagał trzy siostry, aż uprosił, że wskazały mu adres swych braci. Były to duchy potężne, które może jakim sposobem zmniejszą drogę i pomoc dadzą Azemowi.
Z wdzięcznością wyruszył nieszczęśliwy małżonek do jednego z braci, zwanego Abdul Kuddusem.
Dojeżdżając do miejsca przez siostry z pałacu wskazanego, ujrzał Azem przecudne ogrody pełne najpyszniejszych owoców, kwiaty słały się kobiercem, drzewa kwieciem i owocem pokryte uginały się pod ciężarem a przepiękne różnokolorowe ptaki śpiewem napełniały powietrze.
Strona:Nowe baśnie z 1001 nocy.djvu/117
Ta strona została uwierzytelniona.