Strona:Nowe baśnie z 1001 nocy.djvu/151

Ta strona została uwierzytelniona.

strzegłem okręt, kapitan zabrał mnie na pokład, wypytał o wszystko i wywiózł z tej pełnej barbarzyńskich jeszcze obyczajów krainy do Bagdadu.
Po skończeniu tej opowieści, Zyndbad podróżnik ofiarował swym zwyczajem tragarzowi sto sztuk złota i zaprosił na dalszy ciąg opowiadania na drugi dzień.


Piąta podróż.

Piątego dnia mówił Zyndbad co następuje:
Długo po tych straszliwych przygodach nie wyjeżdżałem, nareszcie w parę lat, nakupiwszy znowu towarów, wyruszyłem na własnym okręcie, nie chcąc być od nikogo zależnym, zabrałem tylko ze sobą opłaconego przez siebie kapitana, któryby kierował okrętem i kilku znajomych kupców z towarami.
Razu pewnego wylądowaliśmy u brzegów wyspy, aby nabrać trochę wody i wypocząć po bujaniu okrętu.
Na wyspie towarzysze moi zauważyli olbrzymiej wielkości jajko i pomimo mych przestróg rozbili je, wyciągnęli zeń ogromnej