Strona:Nowe baśnie z 1001 nocy.djvu/168

Ta strona została uwierzytelniona.

Kończąc to opowiadanie swych dziwnych przygód, obrócił się Zyndbad ku tragarzowi i rzekł:
— No, mój przyjacielu, czyś słyszał kiedy, żeby kto ze śmiertelników miał podobne historje w życiu i niebezpieczeństwa?
Czy możesz mówić, żem nie zdobył ciężkiemi trudami i nadzwyczajnemi przejściami mego dostatku?
Bądź pewny, żeś ty miał więcej spokoju w życiu odemnie i częściej przy ciepłym siedziałeś kominie, niż ja, włócząc się po wyspach i lodowaciejąc prawie w morskich bałwanach.
Losy nasze nie są znów tak bardzo do siebie niepodobne, jak mówisz i myślisz.
Ty jesteś tragarzem ciężarów, ja dźwigam też na swych barkach ciężary niebezpieczeństw i trudów podróży.
Nigdy nikomu nie potrzeba zazdrościć i nigdy nie sądzić z pozorów.
Bóg z tobą! Nie mam ci tego za złe, żeś źle o mnie mówił i mścić się za to nie będę.
A teraz powiedz bracie Zyndbadzie, czyż nie zasłużyłem po tylu trudach życio-