Ponieważ wszyscy prawie ich tu znają, nie probują więc oszukiwać swoich, lecz czyhają na obcych kupców, aby ich oszukać, naciągnąć i uciec. Pilnuj się dobrze!
To powiedziawszy opuściła go i popędziła swą gromadkę owiec, które musiała spędzać, gdyż podczas rozmowy z kupcem rozbiegły się w różne strony.
Zaraz na drugi dzień rano przechodził jeden z mieszkańców koło kupca, który rozłożył się zaraz pod miastem u góry i pozdrowiwszy go spytał:
— Panie, skąd przybyłeś?
A gdy kupiec odpowiedział, znów pytał:
— Jakie są u pana towary?
— Drzewo opałowe — odpowiedział kupiec — Powiedziano mi, że niema tu tego towaru i dlatego sprzedam go tu dobrze.
— Zupełnie mylnie cię panie poinformowano, — rzekł na to ów przechodzień — Niepotrzebny nam ten towar zupełnie... Możemy używać innego materjału do palenia... Zupełnie niepotrzebnie nam tu pan przywiozłeś...
Dreszcz przeniknął nawskroś kupca, gdy to posłyszał.
Strona:Nowe baśnie z 1001 nocy.djvu/173
Ta strona została uwierzytelniona.