Strona:Nowe baśnie z 1001 nocy.djvu/175

Ta strona została uwierzytelniona.

— Co tak patrzysz na mnie, jakbyś człowieka nie widział?
— Patrzę, — odrzekł Jednooki — gdyż dostrzegam u ciebie moje oko błękitne...
Jestem poszkodowany, gdyż jednem dojrzeć wszystkiego nie jestem w możności.
Postanowiłem więc zażądać od ciebie zwrotu mojej własności, a jeślibyś tego nie chciał polubownie załatwić, będziemy się o moje oko bili...
Kupiec nie uznał swej winy i nie chciał mu oddać swego oka.
Rozpoczęła się więc kłótnia między nim a Jednookim i doszło nawet do bójki.
Tłumy ludzi wiedzione ciekawością zebrały się, przyglądając się tej zaciekłej walce.
Nie obeszło się bez policji, która musiała rozbroić przeciwników.
Nie byłto jednak ostateczny koniec zwady o błękitne oko, rzekomo od Jednookiego odebrane.
Postanowili zejść się jeszcze nazajutrz rano w tem samem miejscu i spór rozstrzygnąć.
Kiedy Jednooki odszedł poturbowany przez silniejszego od siebie kupca, ten