Strona:Nowe baśnie z 1001 nocy.djvu/179

Ta strona została uwierzytelniona.

Kupiec opowiedział wszystko ze szczegółami, jakto sprzedał to drzewo, nie biorąc pieniędzy, jak walczył z Jednookim, jak przegrał całe mienie.
I wszystko to jutro ma pozałatwiać. Zostanie wskutek swego nieposłuszeństwa bez oka i bez majątku...
Opowiedziawszy to zapłakał z rozpaczy.
— Ach! raczej życie sobie odbiorę, jak mam zostać Jednookim i w dodatku żebrakiem! jęczał nieszczęśliwy kupiec.
— Nie masz potrzeby umierać! — zawołała, stukając kijem o ziemię, staruszka — pomogę ci z tego wybrnąć, ale pamiętaj, po tej przygodzie umykaj z tego oszukańczego miasta, bo tubyś postradał wszystko...
Tutaj mogą żyć i handlować tylko ludzie przebiegli albo oszuści...
— Dobrze, będę cię słuchał, dobra kobieto, — rzekł wzdychając kupiec — ale wiem, że i ty, pomimo dobrych chęci, nie potrafisz mnie wyratować z tego kłopotu.
— No, zobaczymy, zobaczymy, — rzekła stara, siadając obok niego na drugim kamieniu i odganiając swe owieczki. — Posłuchaj mnie tylko i zrób co ci poradzę!