Wysłali więc jednego z najsprytniejszych ze swych współtowarzyszy, oczekując wyniku jego poszukiwań.
Wysłany zbójca miał szczęście. Jak tylko wszedł do miasteczka, przebrany za kupca, natknął się właśnie na owego szewca Machmeda, który zeszywał niedawno poćwiartowango Kassima.
Stanąwszy przed nim, zaczął niby ubolewać nad jego dolą, nad marną odzieżą i małym szewckim zarobkiem.
Machmed wzruszony współczuciem nieznanego mu kupca, rozgadał się na dobre i powiedział zbójowi, że czasami zdarza się i jemu grubo zarobić, jakto było niedawno, gdy zeszywał ciało jakiegoś poćwiartowanego człowieka.
Zbój, o małoco nie wykrzyknął z radości.
A więc dowie się kim był ten grabieżca i gdzie mieszka jego rodzina, która napewno wie o sposobie otwarcia jaskini ze skarbami.
Zaczął się więc wypytywać, ale Machmed niczego nie wiedział. Miał oczy zawiązane chustką bardzo szczelnie, prowadzono go i odprowadzono do domu.
Strona:Nowe baśnie z 1001 nocy.djvu/20
Ta strona została uwierzytelniona.