Razu pewnego Aladyn wyruszył wraz ze swymi kolegami za miasto i zabawiając się z nimi w palanta nie zauważył, jak jakiś bogato ubrany egipcjanin przyglądał mu się z ciekawością.
Miał już wracać do domu, gdy naraz pan ów przystąpił do niego i rozpytywać się począł, kim jest, czem się zajmuje i czy ma ojca?
Aladyn przyznał się do tego, że nic nie robi, że matka i on są w nędzy i że ojciec już nie żyje oddawna.
Wtedy ów nieznajomy odszedł z Aladynem na stronę i z płaczem wyznał mu, że jest jego stryjem, że będąc jeszcze bardzo młodym wyjechał do Afryki, wzbogacił się i właśnie teraz wracał do kraju, aby wyszukać brata i, jeśli jest w biedzie, poratować.
Tymczasem nie zastał go przy życiu...
O, jakie to okropne! — wołał z płaczem —
— Biedny, biedny mój bracie! czemuż nie zastałem ciebie przy życiu?!...
Aladyn wzruszył się boleścią nieznanego mu stryja i płakał z nim razem, chociaż bynajmniej nie był czułym synem i sam
Strona:Nowe baśnie z 1001 nocy.djvu/32
Ta strona została uwierzytelniona.