Strona:Nowe baśnie z 1001 nocy.djvu/38

Ta strona została uwierzytelniona.

przepaści, aby to, co się tu stanie było na zawsze tajemnicą.
Wytłomaczył Aladynowi co ma robić, jak obchodzić się ze wszystkiem, co napotka na swej drodze, jak ma się oprzeć pokusom zerwania owocu z drzew tam rosnących i jak iść ostrożnie, żeby nie zawadzić szatą o rosnące tam różnokolorowe kwiaty.
Aladyn bał się ponownego uderzenia, godził się więc na wszystko, pragnąc tylko mieć dużo złota i klejnotów, aby módz żyć w dostatku wraz ze swą matką.
Zeszedł więc w dół przepaści, wchodził do komnat i ciekawie przyglądał się bogactwom.
Było tu takie mnóstwo brylantów i różnych klejnotów, że aż oczy bolały od ich blasku.
Brał co mu się najwięcej podobało do wziętych ze sobą worków, prócz tego napełniał niemi kieszenie, tak, że ledwie mógł się poruszać.
Oczyma szukał owej cudownej lampy, sądząc, że będzie to coś nadzwyczaj pięknego i kosztownego.
Tymczasem od pułapu jaskini zwieszała się niewielka, pordzewiała lampka i świa-