paść omdlały na te nieprzebrane skarby i wśród tych wielkich bogactw zakończyć marnie swe życie.
Ostatnim wysiłkiem, żeby jaknajdłużej nie poddać się śmierci Aladyn zerwał się z podłogi i załamując ręce wołać rozpaczliwie począł.
Pierścień dany mu przez czarownika przed wejściem do skarbów otarł się o głowę i wydał dziwny szelest.
Przed zdziwionym Aladynem stanął ogromnej wielkości człowiek i grzmiącym głosem, oświadczając, iż jest jego niewolnikiem, o rozkazy zapytał.
— Chcę wyjść stąd, jaknajprędzej! — zawołał Aladyn — wypuść mnie z tej kryjówki natychmiast.
Tejże chwili Aladyn znalazł się na wierzchu przepaści i szczęśliwy, choć bardzo osłabiony i zgłodniały biedz ku domowi począł.
Szczęściem znał dobrze drogę i trafił do swego mieszkania.
Przywitała go matka radosnym okrzykiem, zapytując, gdzieby był tak długo i dlaczego przychodzi wynędzniały i chwiejący się.
Strona:Nowe baśnie z 1001 nocy.djvu/43
Ta strona została uwierzytelniona.