Aladyn prosił, żeby mu dała coś do zjedzenia i zjadłszy cośkolwiek opowiedział o całej swej dziwnej przygodzie, poczem zasnął i obudziwszy się zapragnął jedzenia.
Niestety, w domu biednej wdowy nie było ani okruszyny chleba, którymby podzielić się mogła ze swym synem.
Wtedy Aladyn przypomniał sobie, że ma lampę wyniesioną z podziemi i że sprzedawszy ją możnaby kupić chleba.
Wyjął ją z kąta, dokąd rzucił, oddał matce, aby zawołała handlarza, sprzedała takową.
Ale zaledwie matka, chcąc, aby miała lepszy wygląd, zaczęła czyścić popiołem, rozległ się trzask i przed przerażoną kobietą stanął ogromnej postaci murzyn, zapytując, czegoby sobie życzyła.
Matka Aladyna padła zemdlona, ten ostatni zaś, mając przed sobą, znowu tegoż samego człowieka, który mu się już raz ukazał w podziemiu, wydał rozkaz, aby mu przyniesiono dużo jedzenia.
W sekundę potem ukazał się tenże człowiek, niosąc na ogromnej srebrnej tacy mnóstwo przeróżnych wytwornych potraw. Nie brakowało tam ani wina ani słodyczy
Strona:Nowe baśnie z 1001 nocy.djvu/44
Ta strona została uwierzytelniona.