pewnego lekarza niby dla porady i podrzucić go na schodach domu.
Jak powiedzieli, tak zrobili.
Krawiec wziął karła za głowę, żona za nogi i ponieśli.
Służąca lekarza, otworzywszy im drzwi nie zauważyła zmarłego, było już bowiem ciemno.
Otrzymawszy sztukę złota dla siebie za fatygę i drugą sztukę złota dla lekarza, jako zapłatę z góry, poszła wezwać swego pana do mniemanego chorego, a tymczasem krawiec wraz z żoną usadowili karła na schodach i czemprędzej umknęli.
Wyszedł wkrótce lekarz na schody aby wezwać hojnych pacjentów, a że było ciemno, nie zauważył zmarłego i potrąciwszy go nogą zrzucił na sam dół schodów.
Zdziwiony coby to było zeszedł ze służącą i przerażony zobaczył leżącego bez życia człowieka.
Rozpacz nim owładnęła, gdy pomyślał iż stał się przyczyną śmierci owego nieszczęśnika, a do rozpaczy przyłączyła się jeszcze obawa, co będzie, gdy się policja dowie o uśmierceniu... Napewno zostanie za zabójstwo powieszony.
Strona:Nowe baśnie z 1001 nocy.djvu/63
Ta strona została uwierzytelniona.