lowej, taki przepych widniał wszędzie i tak grubo złotem tkane były zasłony przy drzwiach i oknach przedpokoju.
Książe cichutko i bardzo ostrożnie szedł koło uśpionych, bojąc się ich przebudzić i dzięki tej ostrożności doszedł do komnaty szczęśliwie i zbliżywszy się do łoża śpiącej dziewicy stanął pełen podziwu.
Odkąd żył na świecie, nie widział tak cudnej panny. Włosy czarne jak heban falami całemi opadały aż na dywan leżący przed srebrnem łożem, rysy jak wyrzeźbione, napełnione urokiem i spokojem snu były przecudne.
Jedna ręka zwieszała się z łóżka ku ziemi. Rękę tę książe podniósł delikatnie i ucałował.
Na pocałunek ten obudziła się uśpiona i ze zdziwieniem patrzała na klęczącego u nóg jej młodziana.
Nie przeraziła się jednak. Z dziwną ufnością spoglądała na księcia i nawet nie sięgnęła ręką do dzwonka na złotym stoliku leżącego.
— Kim jesteś i czego żądasz? — spytała po chwili milczenia.
— Jestem księciem z dalekiej krainy, uniesiony byłem przez czarodziejskiego rumaka i tu na ten dziedziniec opuszczony.
Strona:Nowe baśnie z 1001 nocy.djvu/87
Ta strona została uwierzytelniona.