powiedział stanowczo księżniczce, że jechać do rodziców musi, ale, że wróci wkrótce i ją ze sobą zabierze.
Księżniczka była niepocieszona i nie wierzyła mu, że powróci po nią; może się w kimś innym zakochać i o niej zapomnieć, a wtedy, wtedy, ona tego przeżyć już nie potrafi...
Wreszcie, gdy książe dosiadł już cudownego rumaka, księżniczka uczepiła się księcia i ten zabrał ją razem do swego królestwa.
Lecieli i lecieli dni całe i noce, aż nareszcie ujrzeli szczyty budynków perskich i pałace królewskie i ogrody.
Książe, zanim miał wprowadzić do domu swą narzeczonę, umieścił ją w domu, o kilka wiorst od pałacu odległym, gdzie miała na niego i służbę, która miała po nią wraz z księciem przyjechać, godzin kilka poczekać.
Tymczasem książe zajechał przed dwór na koniu wypożyczonym od znajomych a czarodziejskiego konia zostawił na opiece księżniczki.
Strona:Nowe baśnie z 1001 nocy.djvu/94
Ta strona została uwierzytelniona.