Skąd wyjdą kiedyś mściciele
Zrodzeni w ogni popiele!..
Ty wreszcie, coś wieków chwałą
Tę Francyę wieki wspaniałą,
Tę wolności posłannicę
Co pioruny niosła w dłoni,
Zmienił w podłą zalotnicę,
Zmiękczył, skupczył, uspił całą
Że gdy oczy z łez wyroni
Z łez tych chyba wstaną syny,
Co okupią wstydu czyny,
O! bo na szczęście naród a rząd
Kurcyuszową otchłanią tutaj oddzielone;
Naród to życia, wolności prąd,
Rząd — to widmo nierządu dawno spiekielnione.
Padnij w pysze powalony!
Niech się uczą dyplomaci
Jak czas płaci, i czas traci,
Jak półśrodki toczą trony!
Ruń jako Strasburga wieża
Co czołem w prochy uderza!..
A ty fortuno spodlona
We własne wplatasz się koło,
Gdy chwytasz do twego łona
Tych co wytarli już czoło;
Strona:Nowe poezye Ernesta Bulawy.djvu/032
Ta strona została uwierzytelniona.