Strona:Nowe poezye Ernesta Bulawy.djvu/093

Ta strona została uwierzytelniona.
II. TO SPIEWAŁO.



Szedłem od szczątków Horacego villi
Do kolumn cichej klasycznej Sybilli,
I cascatelle z grzmotem upadały,
Na głazach, kwiatach, w puch się rozbijały
Tęczami z złotych pian — zmartwychwstawały!
Do mego Terni, ani się umyły!...
Siklawo! milsze mi twe wody były,
Gdy na Tatrzańskiej skale godzinami
Leżąc — w twe grzmoty miotałem… kwiatami!
Nadszedł myśliwy — przedał mi zwierzynę,
Dwoje to ptasząt zastrzelonych było,
Kiedym w gościnie, zaniosę gościnę,
Myślałem sobie — i będzie mu miło —
Wziął je z uśmiechem, i rzekł: to spiewało! [1]
I cicho w villi d’Este już się stało.
Na wielki balkon wyszliśmy wieczorem,
Za cyprysami zachodziło słońce,
Aż po za villą Adriana tonące
I dzwony grały od Rzymu, nieszporem
A kilka gwiazd już na błękicie drżało…
Co się jak otchłań, nad otchłanią skłaniał!
On milcząc chodził, i rzekł: to spiewało!
Mrok nocy wielki widnokrąg osłaniał —

  1. Przypis własny Wikiźródeł Bohater wiersza, to mówiący, nie jest wymieniony z imienia, lecz biorąc pod uwagę kontekst wiersza (komponowanie na stulecie Beethovena, wymienione w nim miejscowości) i jego połączenie kompozycyjne z wierszem poprzednim; najprawdopodobniej jest Fr. Lisztem.