Strona:Nowe poezye Ernesta Bulawy.djvu/176

Ta strona została uwierzytelniona.

Dawno zdrzewiały — , ujął pancerz rdzawy
Na piersi jego chrzęszczał!
Dzielni męże
Stanęli w koło, wsparci o oręże
I osłupiali wzrok Fingala krwawy
Śledzili bacznie — a w jego obliczu
Odgadli bitwę, na jego oszczepie
Bladą śmierć nieprzyjaciół! na to jedno hasło
Tysiąc tarcz pod tysiącem mieczów dziko wrzasło.
Iskrami błysła wielka Selmy sala
I szczęk oręża tak się rozbrzmiał zdala,
Że mu w dziedzińcu razem odszczeknęły
Sfory psów szarych... I rycerzy zdjęły
Dziwne przeczucia — lecz żaden ni słowa
Nie rzekł — wzrok tylko badawczy zatopił
Kędy Fingala wyrastała głowa,
W niej każdy przyszłych losów hasła tropił
I każden niemo wzniósł miecz do połowy
A po milczeniu brzmiał, głos Fingalowy;
Syny Morwenu!... nie czas konchy wasze
Napełniać trunkiem co zapienił czasze,
Nad nami chmurzy się i sunie wojna,
Już nad głowami wisi śmierć spokojna,
Siwy duch ostrzegł zbyt wcześnie Fingala —
Tam, kędy ciemnych mórz się pieni fala
Płyną przybysze od ciemnej zatoki!
Przeto nad Morwen wstał z fali głębokiej
Duch — wieszcz! na hasło posępnej przygody!
Niech dzidę wzniesie i stary i młody
Miecz niech przypasze i na wszystkich głowach